Prawie wszyscy – ekolodzy, decydenci, instytucje finansowe i magnaci zajmujący się paliwami kopalnymi – zgadzają się co do jednego: czas porzucić węgiel. A to jest lista ludzi, którzy nie zgadzają się właściwie z niczym. Jasne jest, że węgiel musi odejść. Paliwo kopalne jest notorycznie brudne i emituje największą ilość dwutlenku węgla ze wszystkich powszechnie stosowanych paliw kopalnych. To największy pojedynczy czynnik przyczyniający się do globalnego ocieplenia. A to już nawet nie jest tanie. Ponieważ branża energii odnawialnej stale się rozwija i rozwija, ceny energii wiatrowej, wodnej i słonecznej spowodowały obecnie podcięcie cen węgla w większości krajów świata dzięki zwiększonej wydajności i korzyściom skali.
Dlaczego więc, skoro choć raz praktycznie wszyscy zgadzają się w jakiejś kwestii związanej z energią, świat tak bardzo nie był w stanie odejść od węgla? Światowa gospodarka nie tylko nie była w stanie wycofać się z węgla, ale jego zużycie wzrosło jedynie w zeszłym roku i biło rekordy na całym świecie. W 2021 r. zużycie węgla wzrosło o przerażające 9%, osiągając historyczny poziom 10 350 terawatogodzin. Tylko w zeszłym miesiącu dzienne wydobycie węgla w Chinach osiągnęło najwyższy poziom w historii.
Powodów ostatniego renesansu węgla jest kilka. Ciągłe skutki gospodarcze nowej pandemii wirusa koronaawirusa doprowadziły do niszczycielskich zakłóceń w łańcuchu dostaw, niestabilnych cen energii i niezwykle ograniczonych dostaw ropy i gazu. Zwłaszcza Europa i Azja doświadczają wyniszczającego kryzysu energetycznego, a niebotycznie wysokie ceny zagrażają źródłom utrzymania konsumentów. Sytuacja była już tragiczna, gdy Rosja najechała Ukrainę, jeszcze bardziej zakłócając światowy rynek energii. Rosja jest największym eksporterem ropy na rynki światowe i jest na dobrej drodze, aby stać się czwartym co do wielkości eksporterem gazu. Nałożenie sankcji na ten eksport to jedna z najlepszych opcji, aby naprawdę uderzyć w Kreml tam, gdzie boli, w celu potępienia i, miejmy nadzieję, kontrolowania toczącej się rosyjskiej wojny na Ukrainie, ale sprawi, że i tak już napięty rynek energii będzie jeszcze bardziej karliwy w czasach galopującej inflacji . Desperacja w poszukiwaniu stosunkowo niedrogich, łatwo dostępnych i niezawodnych dostaw energii stała się dla wielu krajów priorytetem numer jeden. Dla wielu rozwiązaniem był węgiel.
W tym kontekście nie tylko rządy krajowe nie były w stanie odzwyczaić się od węgla. Również międzynarodowe banki i instytucje finansowe w dalszym ciągu znacznie nie dotrzymują swoich zobowiązań w zakresie finansowania przemysłu węglowego. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat banki komercyjne wpompowały w branżę aż 1,5 biliona dolarów, jak wynika z niedawnego bombowego raportu przygotowanego przez ekogrupy Urgewald i Reclaim Finance oraz sojusz organizacji pozarządowych zajmujących się listami prania. Według raportu tylko cztery banki odpowiadają za większość finansowania węgla: japońska Mizuho Financial Group, Barclays, Citi i JPMorgan Chase. Kopacz? Wszystkie cztery z tych firm są członkami sojuszu ONZ Net Zero Banking Alliance. Oznacza to, że banki te zobowiązały się do konwersji swoich portfeli na inwestycje o zerowej wartości netto do 2050 r., ale nie poczyniły żadnych postępów w realizacji tego celu.
Inwestorzy instytucjonalni nie radzą sobie wcale lepiej niż banki. Zasoby węgla tej grupy nie zmniejszyły się w sposób znaczący w ciągu ostatnich kilku lat, a do połowy stulecia mają przed sobą długą drogę. Z raportu wynika, że BlackRock zajmuje pierwsze miejsce na liście inwestorów instytucjonalnych posiadających spółki węglowe z 9% udziałów w światowych spółkach węglowych. Sam BlackRock zainwestował 35 miliardów dolarów w budowę nowych elektrowni węglowych. „Udziały BlackRock stanowią niewielki procent z zarządzanych przez niego aktywów ogółem o wartości 10 bilionów dolarów, ale deweloperzy węglowi z portfela BlackRock mają plany dotyczące nowych projektów o mocy odpowiadającej mocy całego węgla w Rosji, Japonii, Indonezji, Polsce i Niemczech łącznie ” – podaje CNN Business.
Niezdolność świata do odejścia od węgla wskazuje, jak trudno będzie szybko i radykalnie przekierować światową gospodarkę na tyle, aby choć trochę zbliżyć się do osiągnięcia celów wyznaczonych w porozumieniu paryskim. Wszyscy wiemy, co należy zrobić i gdzie jest wyznaczony koniec, ale osiągnięcie tego będzie wymagało bezprecedensowego poziomu globalnej współpracy, a po drodze niemałej czkawki i skutków gospodarczych. Rezygnacja z węgla nie będzie łatwa ani przyjemna – szczególnie nie teraz, gdy konsumenci już odczuwają ból – ale dalsze finansowanie węgla jest zdecydowanie większym złem.

Pylyp to doświadczony prywatny bankier i zarządzający aktywami.